![Wszystko](https://pikulice.przemyska.pl/img/aktualnosci/wdowa.webp)
Wszystko
10 listopada 2024
Czytanie z Pierwszej Księgi Królewskiej
Prorok Eliasz poszedł do Sarepty. Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Zawołał ją i powiedział: «Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił». Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał za nią i rzekł: «Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba!»
Na to odrzekła: «Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa – tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi strawę. Zjemy to, a potem pomrzemy».
Eliasz zaś jej powiedział: «Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i swemu synowi zrobisz potem. Bo tak mówi Pan, Bóg Izraela: Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię».
Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się, zgodnie z obietnicą, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.
Refren: Chwal, duszo moja, Pana, Stwórcę swego
Bóg wiary dochowuje na wieki, *
uciśnionym wymierza sprawiedliwość,
chlebem karmi głodnych, *
wypuszcza na wolność uwięzionych.
Pan przywraca wzrok ociemniałym, *
Pan dźwiga poniżonych.
Pan kocha sprawiedliwych, *
Pan strzeże przybyszów.
Ochrania sierotę i wdowę, *
lecz występnych kieruje na bezdroża.
Pan króluje na wieki, *
Bóg twój, Syjonie, przez pokolenia.
Czytanie z Listu do Hebrajczyków
Chrystus wszedł nie do świątyni zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej świątyni, ale do samego nieba, aby teraz wstawiać się za nami przed obliczem Boga, ani nie po to, aby się wielekroć sam miał ofiarować, jak arcykapłan, który co roku wchodzi do świątyni z krwią cudzą, gdyż w takim przypadku musiałby cierpieć wiele razy od stworzenia świata. A tymczasem raz jeden ukazał się teraz na końcu wieków, aby zgładzić grzech przez ofiarę z samego siebie.
A jak postanowione ludziom raz umrzeć, potem zaś sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują.
Alleluja, alleluja, alleluja!
Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jezus, nauczając rzesze, mówił:
«Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok».
Potem, usiadłszy naprzeciw skarbony, przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.
Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała na swe utrzymanie».
o. Łukasz Miśko OP
Jest ewangeliczna wdowa, dobrze nam znana z pochwalonego przez Jezusa aktu ofiarności, która do świątynnej skarbony wrzuca wszystko, co ma na swoje utrzymanie. Jest wdowa z Sarepty Sydońskiej, spotkana przez Eliasza, która ze wszystkiego, co ma, przygotowuje ostatni posiłek dla siebie i syna, by potem pogodzona z nadciągającym fatum mogła umrzeć. Jesteśmy my, którzy czytamy. I co?
I przydarza nam się czasem niezwykły upór: gdy jakaś istotna rzeczywistość naszego życia ulega zmianie, gdy wysycha jakieś źródło, my często tkwimy bezradnie w miejscu, nie chcąc przed samymi sobą zakwestionować dotychczasowego status quo. Gdy na przykład po latach narastają komplikacje w małżeństwie, gdy odkrywamy jakiś bolesny problem w relacji z naszymi dziećmi, gdy wymyka się poczucie sensowności tego, co do tej pory dawało nam spełnienie, ogólnie: gdy dotychczasowe "pewności" zostają nam wytrącone z rąk przez nową sytuację – o ile łatwiej jest nam wtedy kurczowo trzymać się resztek własnych, utartych schematów zamiast przyznać, że wszystkim, co zostało, jest zaledwie nędzna garść mąki w dzbanie i oliwy w baryłce, i że jedyną drogą ratunku będzie poszukanie radykalnie nowego początku. Raczej łapczywie dojadamy ostatnie okruszyny z chleba upieczonego "po naszemu" niż mamy odwagę wrzucić to wszystko do świątynnej skarbony, by to Bóg mógł zacząć działać…
Wdowa z Ewangelii wrzuca wszystko, przede wszystkim pragmatyczne przekonanie o skuteczności własnych wysiłków przetrwania. Wdowa z Eliaszowej historii poddałaby się bez walki, próbując zachować resztki tego, co posiadała dotychczas, gdyby nie Prorok – to on wyrwał ją z JEJ odrętwiałej bez-nadziei i zachęcił, by wszystko, nawet (zwłaszcza?) swoją bezradność, wypuściła z kurczowego uścisku i oddała Bogu Obietnicy.
Są jeszcze mężowie w powłóczystych szatach – ci, którzy lubią pozdrowienia na rynku i pierwsze miejsca w synagogach. Mężowie żyjący w szczelnie zadowolonym świecie własnej samowystarczalności. Oni nie wrzucają nic.
A my, wczytując się w Boże słowo z dzisiejszej liturgii, zapragnijmy całym sercem tego, by to Jezus nas nakarmił. Przestańmy zaciskać w garści ostatnie grosze własnych pomysłów na kształt naszego życia, na odbudowywanie naszego osłabionego przez lata małżeństwa czy kapłaństwa, ale wrzućmy je śmiało do skarbony tej świątyni, w której to Chrystus Arcykapłan cudem swojej Miłości przemienia naszą bezsilność w życiodajną moc.